muzyka

sobota, 7 września 2013

Rozdział 14

Spojrzałam na zegarek.
- Ok. Sokratis, naprawde weźmiesz małego?
- No pewnie.
- Ja za 2 godziny powinnam być wolna.
- Nie ma sprawy. Kolejny trening mamy dopiero o 17, więc nie masz co się śpieszyć. Tugba z Ömerem przyjadą to damy maluchom piłkę i potrenują z nami.
Kazałam Olivierowi, żeby był grzeczny i pełna obaw zostawiłam go z chłopakami.
W trakcie zajęć cały czas dyskretnie zerkałam na telefon sprawdzając, czy nie dostałam jakiś nowych wiadomości. Lekcje dłużyły się w nieskończoność.
O 17 byłam pierwsza, która opuściła budynek. Wsiadłam do samochodu i wystrzeliłam jak z procy. W głowie miałam ciężkie pierwsze dni pobytu w przedszkolu Oliego i zastanawiałam się, czy brak wiadomości od Papasa to nie jest przypadkiem zły znak.
Jednak po przybyciu na obiekt treningowy znalazłam szalejących chłopaków i spokojnie patrzącą na nich kobietę.
- Hej Tugba!
- Cześć! Powiem Ci, że Sokratis ma rękę do dzieci. Olivier nie chciał go puścić na trening.
Usiadłam przy stole, nalewając sobie kawy.
- Nie byłam pewna, jak sobie poradzi.
- Mamo, mamo! Byłem na stadionie! - krzyczał szczęśliwy malec, wsiadając mi na kolana.
- I jak było z wujkami?
- Mogę powiedzieć prawdę? - spytał lekko zawstydzony chłopiec.
- Tylko tego oczekuję!
Oli zbliżył usta do kojego ucha i cichutko powiedział:
- Wujek Papas jest czadowy, ale wujek Marco chyba mnie nie lubi.
Czadowy? Skąd takie słowo?- pomyślałam.
- Czemu tak myślisz?
- Nie wiem. Tak mi się zdaje. Nie jesteś zła? - chłopczyk opuścił brodę, jakby czekając na reprymendę.
- Ale dlaczego?
- Bo wujek Marco cię bardzo lubi chyba, i ty go też nie?
Co tu odpowiedzieć? Tugba rozmawiała z synem, ale czułam że mimo woli przysłuchuje się naszej rozmowie.
- Takie sytuacje nie mają nic do tego. Jeśli ty kogoś lubisz, to nie znaczy, że wszyscy muszą.
- To nie jesteś zła?
- Na ciebie nigdy!
Chyba za to dostałam wielkiego buziaka. Olivier przytulił mnie najmocniej jak umiał, zeskoczył z kolan i spowrotem powrócił do wariowania z piłką po pokoju.
Reszta treningu zleciałam nam na plotkowaniu i oglądaniu ciuchów w internecie. Szkoda, że nie było mnie na nie stać. Ciężko mi było samej wychowywać Oliviera i zarabiać na utrzymanie, ale chciałam być pewna, że niczego synowi nie brakuje.
- Chodźmy do chłopaków.- rzekła żona Nuriego, patrząc na zegarek.
Gdy wychodziłyśmy z budynku, zobaczyłam jak Sebastian upada. Od razu popędziłam w stronę grupki mężczyzn.
- Co się stało? - spytałam widząc grymas bólu na twarzy piłkarza.
- Chyba skurcz. - złapał się za tylnią część uda.
- Gdzie jest fizjoterapeuta?
- Dzisiaj mają jakieś seminarium. Ale zaraz powinno mi przejść. - w międzyczasie wokół nas utworzyła się spora grupka patrząca z niepokojem na mężczyznę.
- Chłopaki, raz mi go do środka i na stół! - zarządziłam.
Po chwili byliśmy w ciepłym pomieszczeniu ze stołem do masażu.
- Co ty robisz?
- Nie widać? Pomagam!
- Ale nie wiesz co robić!
- Specjalistą nie jestem, ale ukończyłam kurs i mam podstawowe wykształcenie masażysty!
- Nic nie wspominałaś. - Sebastian nie mógł ukryć zdziwienia.  - Ale jak mi coś zrobisz..!
- Nie strasz, nie strasz, bo się... bo będzie źle. - skwitowałam rozmowę i wzięłam się do pracy. Po 6 minutach piłkarz był już na chodzie.
- Robisz to jak nasi fizjoterapeuci.
- A dziękuję.
- To mówisz, że gdzie pracujesz?
...

Mecz był jak zawsze niesamowitym przeżyciem. Olivier siedzący na trybunie VIP był tak podekscytowany sytuacją, że gdy o coś go pytałam to odpowiadał mieszając polski i niemiecki język. Po 90 minutach to gracze Borussi zchodzili z boiska z zasłużoną wygraną, dlatego wszyskim dopisywał humor.
...
Następnego dnia u Kuby

Siedzieliśmy w miłym towarzystwie. Czyli jak zwykle dom pełen ludzi, bo wszyscy są sobie bliscy, więc nikogo nie mogło zabraknąć. Była nawet Magda z Jonasem. Byli, ale tylko cieleśnie, bo większość czasu spędzali w krainie "ale ja cię kocham" na "polanie zupełnego zauroczenia". Po obiedzie zostały otwarte wina.
- Ja nie piję, jestem samochodem.- powiedziałam.
- Odwieziemy cię. A Oli i tak dzisiaj śpi u nas.
- Naprawdę? - zdziwiłam się.
- Znaczy ty jeszcze nie wiesz, ale ja ci uświadamiam. - Kuba rzucił swój firmowy uśmiech.
- No niech wam będzie. - wzięłam lampkę wina do ręki.
Zaczęły się tańce, hulanki. Każdy bawił się, a z kuchni między kolejnymi żartami wybuchały salwy śmiechu.
Wstałam z kanapy i udałam się do łazienki. Niestety była zamknięta, więc poszłam na górę, szukając drugiej. Nie długo potem, lżejsza i szczęśliwsza wyszłam z pomieszczenia. Było ciemno i jedynym źródłem świtła była lampa paląca się na ulicy. Jej słabe promienie wyłoniły nagle z mroku pewną postać. Zaraz po tym otoczył mnie przepiękny zapach mocnych, męskich perfum. Od razu poznałam tę woń. Postać zbliżyła się do mnie bezszelestnie. Poczułam ciepły oddech na moim czole. Podniosłam głowę chcąc ujrzeć oczy mojego towarzysza, jednak lampa uliczna nie była w stanie ukazać mi tego obrazu. Mimo to czułam na sobie mocne i pewne spojrzenie. Zamknęłam oczy, uznając że tylko przeszkadzają mi one w celebrowaniu tej chwili. Stałam przed mężczyzną. Poprostu. Nic nadzwyczajnego, jednak było w tej scenie coś delikatnego i ulotnego. Wstrzymałam oddech nie chcąc naruszać tej emanującej siły. Trzymając oczy zamknięte, poczułam słaby dotyk na policzku. Niby muśnięcie piórka. Zaraz potem zwiększyła się moc dotyku i poczułam dłoń zaplatającą sobie moje włosy wokół palców. Nie widziałam twarzy piłkarza, ale wiedziałam, źe zbliża się do mojej. Mężczyzna delikatniw mnie pocałował, jakby chcąc wybadać sytuację. Gdy poczułam słabnącą siłę gestu, probiłam lekki krok w przód i mocniej przycisnęłam nasze wargi do siebie. Druga ręka piłkarza zeszła na moją talię, po czym spokojnym, ale stanowczym ruchem zostałam przyciągnięta. Stałam teraz prawie jak zespolona z umięśnionym ciałem sportowca. W jednej chwili pocałunki stały się zdecydowane i namiętne. Weszliśmy do pierwszego pokoju, piłkarz zamknął drzwi nie zaprzestając pieszczot. Zdjęłam koszulkę chłopaka i gdy ją upuszczałam zaczepiłam o coś ciężkiego i dość głośno to przesunęłam.
Ręce mężczyzny błądziły pod moim topem. Nagle usłyszałam odgłos otwieramych drzwi i poczułam uślepiające światło.
- Mamo, mamo krew! - wbiegł do pokoju rozchisteryzowany Olivier.
Gdy zobaczył nas w takiej sytuacji zatrzymał się i spytał:
- Wujku, co robisz z mamą?

Dziękuję za poprzednie komentarze;)

12 komentarzy:

  1. O chorobcia... Ciekawe co sobie pomyślał Olivier .
    Nie mogę się doczekać nexta i dalszego przebiegu opowiadania. ;))
    Boski *.*
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Oo ciekawe kto to był, choćbym się nie zdziwiła gdyby to był hmm... no dobra xD czekam na nexta! jest świetny!

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo ciekawe ... nie mogę sie doczekac z kim tak się namiętnie całowała Aneta i co sobie pomyśli mały Oli !!Czekam z nie cierpliwoscia ! :**

    OdpowiedzUsuń
  4. PROSZE O NASTEPNY ROŹDZIAL !

    OdpowiedzUsuń
  5. Omomomom *---* Super ! Kto to mógł być ;OO
    Hmmm Oli ma wyczucie czasu hahaha xd
    CZEKAM NA NASTĘPNY <33

    OdpowiedzUsuń
  6. Czuje ze to nie Marcooo! :DD

    OdpowiedzUsuń
  7. Musiałaś tutaj skończyć? ;p Ciekawe kto to... ;)
    Czekam z niecierpliwością na następny!
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie :*

    OdpowiedzUsuń
  8. OOoo Olivier wie kiedy wejść ;d Haha
    Zastanawiam się tylko kim był ten piłkarz, chciałabym by był to Marco.
    Ach będzie ciekawie, musiałaś przerwać w takiej chwili ? ;d
    Wspaniale piszesz ! Nie mogę doczekać się kolejnego fantastycznego rozdziału ;)
    Życzę dużo weny, a w wolnej chwili zapraszam do mnie ( dziś pojawi się nowy rozdział)
    Pozdrawiam, Nika ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. hahaha... Oliver najlepszy haha.
    No myślę, że tym kimś jest Marco, chociaż wszystko jest możliwe...
    Mam nadzieję, że kolejny rozdział będzie szybko. ŻYCZĘ WENYYYYY! :D
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Kiedy nastepny?

    OdpowiedzUsuń