muzyka

piątek, 30 sierpnia 2013

Rozdział 10

Z niezbyt dobrym humorem zebrałam potrzebne rzeczy. Narzuciłam na siebie strój, cały czas myśląc o reakcji Marco. Wiedząc, że mnie polubili, będzie mi jeszcze trudniej wrócić do domu. Zarzucając torbę na ramię, zamknęłam drzwi na klucz. Chłopak siedział zapatrzony w przednią szybę.
- Marco, ale nie wspominaj nic reszcie.
- Dlaczego?
- Nie chce, żeby było inaczej niż ostatnio.
- Jak chcesz. Będę tęsknił. - rzucił, kończąc temat.
Znałam go od paru dni, a czułam jak z wieloletnim chłopakiem. Marco jest beztroski, zabawny, żyje chwilą. Tego mi brakowało. Zawsze miałam wszystko zaplanowane. Tutaj działy się rzeczy nie do przewidzenia. Czułam, że naprawdę oderwałam się od mojego życia.
Robert miał imponujący dom, a Ania spisała się w sferze wystroju. Duża, otwarta przestrzeń zapraszała, a ilość światła wpadająca przez wysokie okna poprawiała humor. Na miejcu byli już: Roman z Lisą, Kuba i Łukasz z żonami, Miki, Sokratis, Auba, Sahin z żoną i Ó merem, Mats, Kevin. Dużo osób. Widać, że dziewczyny też aktywnie uprawiają sport, bo wyglądają fenomenalnie.  Tym małym-wielkim świecie czułam się jak Kopciuszek, bo weszłam z nienacka i zaraz będę musiała uciekać.
- Przebiesz się w łazience i wyjdź do nas. - powiedziała Ania, pokazując drogę. Bardzo ją polubiłam. Z resztą tutaj wszyscy byli tacy mili. Zdjęłam ubrania, poprawiłam włosy i wyszłam z podniesioną głową. W salonie siedział Sokratis z małym Ömerem na kolanach. Wyglądali super. Chociaż nie lubiłam dzieci, to synek Nuriego mnie urzekł. Nie chciałam im przeszkadzać, więc skręciłam w lewo i wyszłam na taras. Nie odrywając wzroku od chłopaków, weszłam w Coś. Tym czymś okazał się Kuba.
- Wystarczyło by cześć. - zaśmiał się.
- Przepraszam. Zamyśliłam się.
- No ja się nie dziwie. Same ciacha na około ze mną na czele.
- Dokładnie, czuję się jak dziecko w Boże Narodzenie.
- Ooo. Jaki brzuszek. Trenujesz coś?
- Duża w tym zasługa tej pani. - wskazałam na Anię. - To taki mój prywatny motywator. Kiedyś grałam w ręczną, ale nadmiar obowiązków zmusił mnie do odpuszczenia.
- Jaka pozycja?
- Bramka!
- Bramkareczka!- przyłączył się Roman. - Jestem z ciebie dumny!
- A dziękuję.
Ktoś wziął aparat. Każemu dopisywał humor, więc były robione tony zdjęć. Chłopaki się wydurniali, a ja razem z Lisą i Anią siedziałyśmy przy basenie.
Nagle po naszej prawej stronie pojawił się Nuri.
- Uśmiech! Zapozujcie z chłopakami. - do dziewczyn podeszli partnerzy, a ja zauważyłam za sobą Aube i Sokratisa.
- Nieee, tak nie wyjdzie. Musicie wstać. - dyrygował nami Sahin. Tak też zrobiłyśmy. Wyszło na to, że w tle widniał taras Lewandowskich, my stałyśmy jedna przed drugą na brzegu basenu, a po naszej prawej stronie chłopaki.
- Trzy, cztery!
Poczułam lekkie pchnięcie. W jednej chwili zobaczyłam dwie dziewczyny wpadające do basenu (ja razem z nimi) i błyskającą lampę. Wynurzyłyśmy się szybko z wody.
- Chłopaki!! Jak mogliście! - udałam, że jestem obrażona. - Teraz przynajmniej pomóżcie wyjść.
Chyba ruszyło ich sumienie, bo obaj podali mi rękę. Złapałam ich obydwu i gdy mnie pociągnęli, ja zaparłam się nogami i wciągnęłam do wody. Teraz byłam w gorszej sytuacji, bo siedziałam z nimi w wodzie. Tak jak myślałam zaraz poczułam uścisk od tyłu i zostałam wciągnięta pod wodę.
Na takich zabawach zleciał nam nam całe popołudnie. Zdjęcia wyszły super, więc zostanie mi jakaś fajna pamiątka.
- Jutro jedziemy na dwudniowe testy. - rzucił któryś z piłkarzy. Więc to by było na tyle, jeśli chodzi o nasze przyjaźnie.
- Czyli to nasz ostatni wieczór z Anetą. - wyrwało się Marco.
Wyjaśniłam całą sytuację. Wszycy życzyli mi szczęścia i mieli nadzieję, że jeszcze nie raz się zobaczymy. A ja coraz bardziej chciałam tu zostać.

-No to do zobaczenia. - powiedziała Magda, przytulając się do mnie.
Stałyśmy w hali wylotów na Dortmundzkim lotnisku.
- Mam ci coś przekazać.
Podała mi dużą kopertę.
- Zobaczysz w samolocie.
Mój lot wyświetlił się na tablicy.
- Idź do odprawy.
- Do zobaczenia. - pomachałam do siostry.
Siedząc w samolocie, otworzyłam kopertę. W środku znajdowało się zdjęcie grupowe ze spotkania i grupowe z balu po SuperCupie. Do tego 18 kartek, a na każdej krótka notka od piłkarza (często też od dziewczyny/żony) z życzeniami, dedykacją. Każdy pisał co chciał. Poczułam coś mokrego na policzku. Płakałam. Sama nie zauważyłam, kiedy się rozkleiłam. Wyjrzałam przez okno myśląc, że to co dobre szybko się kończy.

Koniec?

czwartek, 29 sierpnia 2013

Rozdział 9

- A więc prowadź. - zapięłam pasy czekając, aż chłopak odpali samochód.
- Nie pytasz się gdzie jedziemy?
- A powiesz mi?
- Nie.
- To po co mam się pytać.- odpowiedziałam wystawiając język.
Wyjechaliśmy poza obrzeża miasta, kierując się w bliżej nie znanym mi kierunku. Zjechaliśmy z autostrady i wjechaliśmy na jakąś polną drogę. Po paru minutach stanęliśmy przed torem gokardowym.
- Spokojnie, dam ci fory.
- No ja mam nadzieję. Nigdy na tym nie jeździłam.
- Czyli to ze mną przeżyjesz swój pierwszy raz? Czuję się zaszczycony. - uśmiechnął się udając obłąkanego.
- Widzisz jak nasza znajomość się instensywnie rozwija? - musiałam mieć ostatnie słowo.
Na początku wyścigu, moje pierwsze 'akcje' były średnio udane, jednak gdy wyczułam maszynę okazało się kto jest lepszy. Na początku Marco chciał, żebym wygrała. Jednak, gdy zobaczył jak nabieram wprawy i jak bardzo zostaje z tyłu, zaczął się prawdziwy wyścig. Jeździliśmy dobre 30 min. Po kolejnym już okrążeniu zobaczyłam przede mną biało czarną flagę. Gdy zaparkowałam maszynę, Marco wjeżdżał na postój.
- Gdzie się nauczyłaś tak jeździć?
- Wiesz, naturalny talent. Ale spokojnie. Nie powiem chłopakom, że przegrałeś.
- Ja ci DAŁEM wygrać.
- Tak, tak. Wmawiaj sobie.
- Lubisz się ze mną drażnić?
- Ale przyznaj, że dobrze nam to wychodzi. - powiedziałam mrugając zalotnie.
Marci podszedł do mnie, targając ręką moje włosy, a potem przygarnął zarzucając rękę na ramie.

Zbliżały się najbardziej gorące godziny dnia. Siedziałam w lodziarni na przeciwko Marco, który za karę musiał mnie tu zabrać. Jakby nie było przegrał wyścig. Nagle zadzwonił telefon:
- Tak...tak...o fajnie. Z Anetą. Tak?...ok, zapytam. Narazie.- zakończył rozmowę czerwoną słuchawką. - Dzisiaj w nagrodę za wczorajszą wygraną nie mamy treningu, więc chłopaki chcą zrobić integracyjne popołudnie. Trzeba zacieśnić więzi z nowymi nabytkami. Uważają, że jest za gorąco, żeby kminić coś na mieście, dlatego zajmiemy basen u Roberta. I też jesteś zaproszona.
- Zobaczysz, że za bardzo się do was przywiąże i będzie mi trudno was opuścić.
- Opuścić? O czym ty mówisz?
- Za 3 dni wracam do Polski.
- Wracasz? Czemu nie mieszkasz z rodziną?
- Mieszkam przecież...aaaa! - zrozumiałam o co chodzi.- Magda nie jest moją rodzoną siostrą. Jest córką wujka. Ale jesteśmy tak blisko, że zawsze było 'siostra' i tak zostało.  Ja jestem tu na wakacjach. Na półtora tygodnia. I właśnie zbiża się czas wyjazdu.
- To nie możesz jeszcze zostać?
- Dostałam się na studia i muszę wszystko załatwić. Mieszkanie, przeprowadzka. Przykro mi, że się nie zrozumieliśmy. Niestety kończą się moje wyjątkowe wakacje. Wiedz, że nigdy nie wymyśliłabym sobie lepszych. Dzięki wam nigdy ich nie zapomnę. Dziękuję. - przytuliłam się do smutnego chłopaka, chcąc ukryć łzy zbierające się w moich oczach.
- Jedźmy już, zajrzymy do ciebie to weźmiesz sobie strój. - powiedział lekko nieobecny.
- Ok. - nie byłam w stanie wydusić z siebie więcej bez zdradzania mojego stanu emocjonalnego. Starałam się nie myśleć o zbiżającym się powrocie do rzeczywistości. Przeżywałam swój ' american dream' w wersji niemieckiej. Spędziłam 7 dni z drużyną, którą tydzień w tydzień oglądałam w telewizji i kibicowałam z całego serca.  Za chwilę miało się to zamienić w zbitek wspomnień, które z czasem wyblakną i sama nie będę wiedziała czy nie był to sen. Jedno wiedziałam na pewno. Nie chciałam się z niego budzić. Miałam wspaniałą rodzinę, wiernych przyjaciół na dobre i na złe, a teraz jeszcze to. Nie, to jeszcze nie koniec. Korzystaj do końca. - toczyłam wewnętrzny monolog, jakby w oczekiwaniu, że przyniesie mi on ulgę.
Przemiła atmosfera, będąca między mną, a Marco zniknęła. Teraz panowała przeraźliwa cisza.
- Zaraz będę.- rzuciłam wysiadając przed mieszkaniem.

Dzisiaj będę miała mało czasu, więc rozdział wrzucam z rana.
Zmotywujcie mnie trochę dużą liczbą komentarzy ;)
Pozdrawiam wszystkich czytających i mam nadzieję, że nie znudziłam Was za bardzo.

środa, 28 sierpnia 2013

Rozdział 8

- Królewno, puść mnie.
- Jeszcze chwilę. Przecież jest wcześnie.
- Ale ja muszę do łazienki. Koniecznie. - to mi nie pasowało do super snu. Otworzyłam oko czując, że coś jest nie tak. Poczułam zapach męskich perfum, a przed sobą zobaczyłam twarz Marco. Tyle, że nie była to pozycja, w której usnęłam. Teraz Marco leżał na plecach, a ja przytulona do niego z głową ułożoną na ramieniu i nogą zarzuconą na chłopaka.
Błyskawicznie zmieniłam pozycję na siedzącą.
- Niezręczna sytuacja.- wycedziłam, czując jak moja twarz zmienia kolor na czerwony.- Ja nie chciałam. Kazałeś mi spać z tobą i leżałam na brzegu...- chciałam się szybko wytłumaczyć.
- Aneta, spokojnie. Pogadamy za chwilę, zaraz wrócę. - chłopak pośpiesznie wyszedł z pokoju, a po chwili usłyszałam szmer zamykanych drzwi łazienkowych.
Wstałam, ogarnęłam swój wygląd i poszłam do kuchni.
- Nie śpiesz się. Zrobię śniadanie. - powiedziałam przechodząc koło zamkniętych drzwi, chcąc zyskać trochę czasu, alby ochłonąć.
- Kochana jesteś.
Chyba aż za bardzo-szepnęłam przypominając sobie scenę pobudki.
- Już wczoraj mi tak nasłodziłeś, że starczy mi na długo!-chciałam puścić naszą niezręczną bliskość w niepamięć.
- Wredna!
- Ale i tak mnie lubisz!
Mieszając masę na naleśniki, czytałam smsy, które przyszły w nocy.
" Rodzice zostają jeszcze jeden dzień u znajomych, klucze są tam gdzie zawsze." - Magda
"Nie czekaj na mnie, będę wieczorem" - Magda
" Czemu nie odpisujesz? Aż tak zabalowaliście? :D " - Magda
- Mogłabym spytać się o to samo skoro nie wróciłaś na noc.- mruknęłam do siebie.
- Co mówiłaś? - Marco właśnie wyszedł z łazienki.
- Chyba muszę przeprowadzić poważną rozmowę z siostrą.
- Czy to jest to o czym myślę?
- Bardzo możliwe, znając ciebie.
- Ale pocisk. To ja się za Jonasa wezmę.
- Ale najpierw naleśniki.
- Masz łazienkę wolną, ja dokończę. I wezmę coś od bólu głowy.- powiedział uśmiechając się w rozbrajający sposób.
Żeby nie chodzić w długiej sukni, dostałam koszulę, która robiła mi za tunikę i po kąpieli właśnie w takim stroju paradowałam po domu.
- Baardzo podobało mi się to co zobaczyłem po pobudce.- wtrącił zasiadając do stołu.
Boże, zmieńmy temat.-pomyślałam.
- Przestań!- rzuciłam go kawałkiem naleśnika.- Mówiłam ci, że to nie było świadomie!
- Czułem się jak pluszowy miś.
- Bo tak wyglądasz! Zobacz jaki tłuszcz. O tutaj. - nacisnęłam palcem jego brzuch, udając że się zapada.
- Ooooo ty!!!
Marco zerwał się z krzesła. Na szczęście zareagowałam równie szybko.
- Nie! Zostaw mnie! Zostaw! Maaaarcooo!
Darłam się, uciekając przed chłopakiem. Przez naszą zabawę zwiedziłam cały dom, aż dobiegłam do salonu.
Nagle usłyszałam huk. Obróciłam się i zobaczyłam, że chłopak leży i trzyma się za kostkę.
- Nic ci nie jest? Pokaż nogę, gdzie boli?
Podeszłam do niego i uklękłam. Przestraszyłam się, bo jakby nie było nogi są jego źródłem zarobku.
- Mam cię! - w jednej chwili poczułam jak Marco zaczyna mnie łaskotać.
- Ty wredna bestio! Przestań! Hahahahaha.
Nie mogąc powstrzymać śmiechu, zaczęłam tarzać się po podłodze.
- Przeproś.-nakazał chłopak.
- Nie. Hahahaha...
- Bo nie przestanę.
- No dobra. Hahahaha przepraszam!
- Za mało.
- Co ma hahahaha mało?
- Musisz się bardziej postarać!
- Przepraszam cię Marco, genialny piłkarzu o wspaniałym ciele.
- No teraz lepiej.
Marco zszedł ze mnie i mogliśmy powrócić do śniadania.
Gdy dokończyliśmy posiłek, postanowiliśmy pojechać do mnie, żebym mogła się przebrać.
- Ładnie tu.
- Mi też się podoba.
- Jakie plany na dziś?
- Nie mam. Magda będzie wieczorem, a ja nie znam bardzo miasta.
- To ja mam pomysł.
- Nie wiem czemu, ale boję się twoich pomysłów.
- Dlaczego?
- A przez ten twój pomysł nikt nie zginie?
- Tego to nie obiecuję.
- Może jestem nienormalna, ale zdaje się na ciebie!
- Naprawdę?
- Tak! Raz się żyje.
- To ubierz się wygodnie!
Jak kazał tak zrobiłam. Kok, biała bokserka, oliwkowa koszula, mini szorty i czarne Vansy.  Tym czasie Marco rozmawiał z kimś przez telefon, niestety po niemiecku, więc nie bardzo rozumiałam o co chodzi.
- Jedziemy? - spytałam.
- Narazie galeria handlowa. Może być?
- To, to jest ten twój szalony pomysł?
- Bez pytań.
- No dobra-zrobiłam smutną minę.
Galeria była miejsce kręcenia się dużej ilości osób, ale teraz było wyjątkowo spokojnie. Mijając wystawy sklepowe, Marco był co chwila zaczepiany przez fanów. Czułam się trochę dziwnie musząc za każdym razem przystawać i czekać, aż chłopak wypełni swój obowiązek względem klubu. Jeszcze te wredne spojrzenia fanek piłkarza. Ale co miałam zrobić.
Mijając salonik prasowy, kątem oka zauważyłam coś dziwnego. Cofnęłam się i mnie zamurowało. Na okładce mijscowej gazety i większości plotkarskich pisemek byłam ja! Dokładnie zdjęcie z wczorajszej imprezy, gdy Marco całuje mnie w policzek.
" Miłość, czy korzyść?" głosił tytuł artykułu na jednym z nich.
- Eeee...
Zwróciłam uwagę chłopaka, który zerknął w tę samą stronę.
- Ale ładnie razem wyglądamy. Tak sweetaśnie! - trąciłam go łokciem.
Teraz już wiem skąd te spojrzenia mijających nas kibiców Borussi. Jestem aktualnie najbardziej chwytliwą plotką w Dortmundzie. I pomyśleć, że ja tylko wyszłam pobiegać.
- To może moja dziewczyna weźmie mnie za rękę? Oj choć i się nie przejmuj. W końcu jestem najlepszym towarem w mieście. - mrugnął do mnie i załapał za rękę ciągnąc w stronę sklepu.

- To przymierz to z tym.  Do tego jeszcze to. - dałam mu najbardziej pstrokate rzeczy jakie znalazłam.
- Ok, ale ty założysz to!
Marco podał mi piżamę. Był to pajacyk, jak dla niemowlaka, tyle że w kształcie wielkiego króliczka. Na dodatek razem z kapturem, do którego doszyte były uszy!
- Żarcisz.
- Niee.
Wpadliśmy do przymierzalni.
- Ja już!
- To przykicaj do mnie króliczku ty mój!
- Kicam ci wpierdzielić!
- Królik ze wścieklizną!
Gdy weszłam do jego przymierzalni postanowiłam coś sprawdzić.
- Aneta hahahaha.
- Jeszcze się śmiejesz?
- Hahaha... przestań!
- Teraz masz przynajmniej powód! - czyli jednak on też miał łaskotki!
- Rozejm!
- Niech ci będzie.- dałam za wygraną.- Ale ty też nieźle wyglądasz!
- To pamiątkowe zdjęcie! Uśmiech!
Wyciągnął iPhona i zaczął pstrykać fotki. Bawiłam się w najlepsze, gdy telefon Marco zadzwonił.
- Ja, ja... Gut. Danke! Przebieramy się i jedziemy dalej!
Spojrzał na zrobione zdjęcia.
-  A to idzie na tapetę.- jak powiedział, tak zrobił. Po chwili nasze wygłupy znalazły się na ekranie głównym.

Gdzie Marco zabierze Anetę? Jakieś pomysły? ;)
Dziękuję, za wszytkie komenatarze!

wtorek, 27 sierpnia 2013

Rozdział 7

- No Aneta, Marco Reus!
- Przestań, nie wiem co o tym myśleć!
- Masz chłopaka!
- Weź wyjdź. A jak już tam będziesz to przynieś mi coś...wiesz.
Marco przed fotoreporterami obrócił mnie, jak w tańcu, przyciągnął do siebie, po czym pocałował. Na szczęście byłam czujna i trafił w policzek.
- Chyba rzeczywiście się przejdę.- Magda zasugerowała wzrokiem, żebym obejrzała się z siebie.
- Kogo moje oczy widzą!
- Sokratis! Jak miło cię widzieć.
- Ciebie też. Przyszłaś z Marco?
- Tak, zaprosił mnie Marco.
- A jak ci się mecz podobał?
- Daliście z siebie wszystko i są efekty.
- Trzeba to uczcić, nie sądzisz? Po drinku i pożyczę cię na jeden taniec? Moze być?
- Zgoda. Choć impreza mało ruchliwa.
Odnalazłam wzrokiem Magdę. Stała z Hofim i Reusem. Akurat patrzyła w moją stronę, więc dałam jej znak, że trzeba rozruszać imprezę.
Sokratis wziął mnie za rękę i udaliśmy się na parkiet. Idąc koło DJ-a poprosiłam o coś szybkiego i po chwili z głośników popłynęła żywa muzyka. Uwielbiam rytmy w tym klimacie. Bawiłam się świetnie. Po 2 piosenkach podszedł do nas Marco.
- Odbijany!
- Oddaję ci twoją dziew...partnerkę.
Sokratis odszedł w stronę chłopaków.
- I jak się bawisz?
- Znakomicie, ale już myślałam, że mój partner o mnie zapomniał. - powiedziałam, robiąc obrażoną minę.
- Nie chciałem wam przeszkadzać.
- Dziękuję, że mnie zabrałeś- pocałwałam go w policzek.
- Jeśli będziesz mi tak dziękowała, to będę cię częściej zabierał.-Marco obrócił mnie, po czym znowu przyciągnął do siebie.
Tańczyłam długo. Udało mi się wyrwać nawet Roberta! Potem bal zamienił się w swojego rodzaju dyskotekę. Bawiłam się z dziewczynami na parkiecie. Wódka lała się litrami. Wyszłam z tańczącego tłumu i spotkałam Aube. Też się ewakuował, bo zmierzał w tę samą stronę.
- Wyjdziemy na taras? - spytał biorąc dwa soki z baru.
- Z chęcią.
Po chwili rozmowy uznałam, że jest to mega pozytywny człowiek. Polubiłam go bardzo.
- A państwo co tu robią? - powiedział Nuri, wychodząc razem z Tugbą przez ozdobne drzwi.
- Dotleniamy się.

Rozmowa potoczyła się tak naturalnie, że czułam jakbym znała tych ludzi od zawsze. W międzyczasie doszli do nas Robert z Anią, Marcel z Jenną i Sven. Żarty sypały się tonami, aż w pewnym momencie podeszła do mnie Magda.
- Rodzice poszli na imprezę do znajomych i będą tam nocowali.
- No ok. Masz klucze?
- A wrócisz do domu? Bo z tego co widziałam, to będziesz miała trochę roboty dzisiaj.
- Ale...
- Nie pytaj, zobaczysz sama.
Podeszłyśmy do grupy, gdy przez drzwi chwiejnym krokiem wszedł Marco. Pijany w 3 dupy, to chyba idealne określenie.
- No mój partnerze. Ale się załatwiłeś.
- Kochanie ty moje, ja nie muszę biadać, bk ty jesteś ze mną.
- Temu panu już dziękujemy.- powiedziałam biorąc go pod rękę.- My się oddalimy. Zna ktoś adres tego ooo.- wskazałam głową na Marco.
- Szofer wie gdzie. Dasz sobie radę? Możemy pojechać zamiast ciebie, albo pomóc. - zasugerował Marcel.
- Ja nie dam sobie rady?! Polak potrafi!- zapewniłam puszczając oczko do zgromadzonych.- Magi. Możliwe, że zostane u niego na noc.
- Mówiłam! Matka Teresa od pijących hahahaha
Tak mówili na mnie znajomi. Zawsze pilnowałam tych co przesadzili. Czułam się odpowiedzialna za resztę.
- A no jo. Więc dobranoc wszystkim.
- Do jutra chłopaki! - zawołał ucieszony blondyn, opierając się na mnie.
To będzie długa noc.
Gdy wreszcie doszliśmy do wozu (co nie było najłatwiejsze, zważywszy na ilość schodów) i zapakowałam chłopaka do środka, Marco zaczął nawijać. Mówił o wszystkim i o niczym. Czasami to miało sens, a czasami nie. Gdy nagle:
- Ale śpisz dzisiaj ze mną.
- Co? Bo chyba nie usłyszałam.
- No śpij ze mną.
- No ależ oczywiście. Dla.ciebie wszystko. - powiedziałam mając pewność, że zaraz o tym zapomni.
Dojechaliśmy do jego bloku.
- No królewiczu, prowadź!
Jakimś cudem doszliśmy do jego mieszkania. Bogu dzięki za windę, bo byłoby słabo. Weszłam do przedpokoju i mnie zamurowało. Było ogromne i piękne. Bardzo nowoczesne, z dużą ilością szkła i ogromnymi oknami.
- Siądź na kanapie i siedź.
- Dobrze królewno.
- Boże, czemu ja? - mruknęłam do siebie.- Gdzie masz jakieś spodenki? I koszulki?
- Szukajcie, a znajdziecie! - wygłosił Marco.
- Ahaa, dzięki. Poeta się z ciebie zrobił!
Znalazłam sypialnię, weszłam.do garderoby i wzięłam to co znalazłam jako pierwsze. Mi przypadł...trykot, no ale wybrzydzać nie będę, tym bardziej, że uwielbiałam je nosić.
- Przebierz się.-wzięłam Marco pod rękę.chcąc go zaprowadzić do łazienki.
- Nie pomożesz mi? - zrobił minę kota ze Shrecka.
Nie miałam siły się kłócić, więc zrobiłam to o co prosił. Gdy zdjęłam jego koszulkę, przypomniałam sobie o tatuażu na ręcę.
- Marco, po co ten tatuaż?
- Chłopaki się śmieją: żeby dziewczyny nie zapomniały jak masz na imię.
Paczcie jaki bezpośredni.
- Jak dzieci... Ale dół zmieniasz sobie sam!
- Przejrzałaś mnie.. no dobra.
W międzyczasie zajrzałam do łazienki. Przebrałam się w koszulkę i króciutkie spodenki, które miałam pod sukienką. Zmyłam makijaż i załatwiłam resztę łazienkowych spraw.
- I teraz do sypialni.- zarządziłam.
Marco wstał i zlustrował mnie spojrzeniem.
- Z takiej propozycji nie mogę nie skorzystać, pani Reus.
- Bo zmienię koszulkę.
- No dobrze, pani Reus.
- Marco!
- Ok, ok!
Gdy Reus leżał już w łóźku w odpowiedniej pozycji, udałam się w stronę drzwi.
- Miałaś ze mną spać.
- Ale...
- Obiecałaś. - ledwo mogłam zrozumieć jego bełkot.
Wiedziałam, że nie da za wygraną, więc położyłam się na skraju łóżka.

Miło mi widzieć tyle komentarzy pod ostatnim rozdziałem;) dają dużo motywacji do pisania :)

poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Rozdział 6

Marco?
- Cześć dziewczyny! - zawołał uradowany Hofmann.
Magda przyśpieszyła kroku i nieśmiało zarzuciła mu dłonie na ramiona.
- Hej,- podszedł do mnie blondyn.- to dla ciebie.
Wręczył mi bukiet ze stokrotek.
- Eee...nie wiem co powiedzieć.
Spośród stokrotek wystawał kawałek papieru. Spojrzałam na Marco, którym lekko potrząsnął głową, dając do zrozumienia, żebym sprawdziła co to.
- VIP?
- Tak.
- Z jakiej okazji?
- Z okazji SuperCup. Ale to nie wszystko.
- To i tak chyba za dużo rozrywki jak na jeden wieczór. - powiedziałam niepewnie.
- Nie do końca, po meczu jest impreza. Albo będziemy tańczyć do rana, albo się smucić. Tak, czy tak potrzebna mi jest osoba towarzysząca.
Chłopak wsunął rękę do kieszeni i wyjął czarno-złotą kopertę. Po otwarciu jej moim oczom ukazał się napis " Zaproszenie".
- Nie wiem co powiedzieć.
- Proponuję: Tak, ależ oczywiście, z przyjemnością z tobą pójdę.
- Hmmm. No nie wiem czy skorzystam.- nie byłam pewna tego pomysłu, niedługo wyjeżdżałam do Polski i nie chciałam się mieszać we flirty i romanse.
- Będę śmutny - Marco dla lepszego efektu zrobił minę małego chłopca.
- No dobrze. Przyjmuję zaproszenie.
- To super. - powiedział piłkarz pokazując swoje śnieżnobiałe zęby.
- Tak więc do zobaczenia dziewczyny.- powiedział Jonas odchodząc od nas i kierujac się w stronę samochodu.
- A i macie już zamówione śniadanie.-dopowiedział blondyn.
- Narazie- w jednym momencie.pomachałyśmy w stronę odchodzących chłopaków.
Siadłyśmy do stolika.
- Ładnie razem wyglądacie.
- Z Jonasem?
- Nie, mówiłam o króliczku wielkanocnym co na nim przykicałaś.
- Przestań!
- Ała!-dostałam kopniaka pod stołem.- Wredota.
- Gada się też super.
W tym momencie podeszła do nas kelnerka, a za nią szła druga.
- Dla pań dwa powiększone zestwy śniadaniowe, tort waniliowy, dwie kawy i tarta?
- Zabiję blondasa.- powiedziałam sama do siebie.

Cała nasza rodzina udała się na lożę VIP. Okazało się, że Magda dostała bilety także dla rodziców.
- Mamo, my idziemy do dziewczyn się przywitać- powiedziała siostra.
- Dobrze, dobrze.- po małżeństwie było widać, że ogarnął ich szał SuperCupu i widać byłk, że prawie nie kontaktują ze światem.
- Oby nie było Cathy, oby nie było Cathy...- mówiłam do siebie.
- Przestań! Fajna jest!
- To idź się przywitaj z Lisą. - powiedziałam wystawiając małej język.
- Cześć dzieczyny!
Już z daleka zobaczyła nas Ania Lewandowska.
- Hej Aniu.-pocałowałam ją w policzek.
- Mam ci coś przekazać.-zaczęła grzebać w torebce.- Z sugestią założenia jej na mecz.- uśmiechnęła się do mnie.
Rozłożyłam koszulkę, która miała na plecach nr11 i oczywiście nazwisko Reus.
Spojrzałam niepewnie na Magdę.
- Ja już z Jonasem mam.-odwróciła się do mnie plecami.
- Ale ty to co innego, bo to twój prawie-chłopak.
- No cóż. Choć Reusie.
- Stare jak brzoza, głupie jak koza.- skwitowałam.
- Słyszałam.-powiedziała idąc w stronę trybun.

Oglądanie meczu w towarzystwie WAGs było czymś wyjątkowym. Wygraliśmy 4.2 więc zapowiadał się bardzo wesoły wieczór. Radości nie było końca. Jednak trzeba było się zbierać, żeby zdążyć na przyjęcie.
W domu jedna, wielka bieganina. Było mało czasu, żeby się wybrać, a była to naprawdę wielka impreza. Nie malowałam się za mocno. Ubrałam się w długą, białą, prostą sukienkę bez rękawów, a włosy ułożyłam w wysoki kok. Czarne sandałki na nogi i mogłam wychodzić. Magda postawiła na krótką, małą czarną i mocnejszy makijaż.
O 11.45 podjechały pod dom dwa samochody. Z jednego wysiadł wystrojony Jonas, a z drugiego uśmiechnięty Marco. Muszę przyznać, że wyglądał zniewalająco.
- Witam panią, ja po Anetę.
- Przestań!
- Wyglądasz wspaniale.
- Dziękuję.
Wziął mnie za rękę i podprowadził do samochodu, po czym zamknął za mną drzwi. Gdy zajął miejsce koło mnie spytał:
- Smakowało śniadanie?
- Odwdzięczę ci się za nie! Tym można by obdzielić małe przyjęcie!
- Bo wyglądacie,  jak zagłodzone....Ała!
Marco dostał kuksańca w żebra.
Podróż zleciała na opowiadaniu sobie.żartów. A w sumie to Marco mówił, a ja przez śmiech nie mogłam oddychać. Gdy zajechaliśmy przed salę, zauważyłam stado fotoreporterów.
- Tylko mi nie zemdlej. - powiedział Marco mrugając do mnie.
Weszliśmy na schody. Zrobiłam krok w bok, chcąc puścić chłopaka do pismaków, a sama wejść spokojnie do sali, jednak jak na zawołanie Marco wziął mnie mocniej pod rękę.
- Co ty robisz?
- Mam taką partnerkę, że muszę ją pokazać światu.
- Grabisz sobie chłopczyku.
- No Aneta, teraz ty!- zawołała do mnie Magda, która występ przed obiektywem miała już za sobą. Dobrze wiedziała, że lepiej czuję się po tej drugiej stronie.
Podeszliśmy do nich. W pierszej chwili flesze mnie oślepiły, jednak po chwili się przyzwyczaiłam.
- Piękna, spójrz na mnie- powiedział Marco i wtedy...

Ja już nie mogę doczekać się rozdziałów z trochę inną sytuacją życiową Anety ;)

piątek, 23 sierpnia 2013

Rozdział 5

Z nosem wtulonym w pościel, próbowałam przyzwyczaić oczy do porannego słońca. Promienie wpadały prosto przez wielkie okno. Jasne ściany dawały wrażenie świerzości i elegancji...chwila. To nie jest mój pokój. Usiadłam przestraszona. Wszystko wydawało mi się obce i nic nie wskazywało na to gdzie jestem. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Zauważyłam, że moja sukienka leży na fotelu.
Na sobie miałam koszulkę Borussi. Włożyłam rękę pod nią. Nie słyszałam żadnych głosów, więc spróbowałam sobie na spokojnie przypomnieć, co robiłam wczoraj.
- Trening, zakupy, dyskoteka. Tańczyłam z Marco, drink, chłopaki... drink.  Ale gdzie ja jestem.
Trudno. Trzeba sobie teraz jakoś poradzić. Wstałam i otworzyłam drzwi balkonowe. Jezioro. Poznałam okolicę. Byłam w domu przy Phoenix See. Elitarne osiedle, piękne domy. Zrobiłam dwa kroki w tył. Przeszłam przez pokój, podeszłam do drzwi i ostrożnie je uchyliłam. Wyszłam na korytarz. Po cichu zeszłam po schodach, z których bezpośrednio weszłam do dużego salonu połączonego z kuchnią.
- Aneta, jak się czujesz? - spytał zaniepokojony Sokratis.
- Oprócz tego, że jestem skołowana, to chyba dobrze. Powiedz mi, co się stało.
- Wyszedłem za tobą z klubu, po czym reagowałaś jak naćpana. Wymamrotałaś, że źle się czujesz, to wsadziłem cię do samochodu i zabrałem do domu. Wszystkie światła u was były zgaszone to przywiozłem cię tutaj. Napisałem do chłopaków, żeby powiedzieli Magdzie, że zająłem się tobą.
- A to? - wskazałam niepewnie na koszulkę.
- To? Moja koszulka.
- Ale jak się na mnie zanalazła?
- Aaaa nie, nie, nie. Wykorzystałem ostatnią chwilę kontaktu z tobą.i poprosiłem, żebyś się przebrała.
- Aha. No dobra.
- Kawy?
- Dziękuję! A ty nie na treningu?
- Dzisiaj poniedziałek. Mamy wolne. I dlatego zrobiłem ci śniadanie.
- Czyli będzie miał mnie kto odwieść do domu?-powiedziałam mrugając do chłopaka.

- Hej Mazik! Są rodzice?
- Obydwoje w pracy.
- Kochanie...
Zaczął dzwonić mój telefon
-  Mogę odebrać?
- No pewnie.
- Tak? Przy telefonie....tak...tak...naprawdę? Dziękuję.
Nacisnęłam czerwoną słuchawkę.
- Aaaaaa...!
- Przestań, łeb mnie boli!
- Dostałam się!
- Co?
- Medyczny w Warszawie!
- Wow. Gratuluję.
- Dzisiaj zabieram cie do SPA, musimy to uczcić!
SPA, znowu zakupy, basen. Tak zleciał nam tydzień.

Sobota
- Wstawaj! Szkoda dnia! Dzisiaj to ja mam dla ciebie niespodziankę!-krzyczała mi nad uchem siostra.
- Mów!
- Nie!
- To po co mówiłaś o niespodziance?
- Bo teraz masz o czym myśleć!- powiedziałam wystawiając język.
- O ty grzybie.- poderwałam się z poduszką w dłoni goniąc dziewczynę po domu.
- Zbieraj się, bo jesteśmy umówione.- zarumieniła się.
- Oooo Jonasie, me serce ku tobie ucieka
No i oberwałam poduszką w głowę.
Łazienka zaliczona, jednak siostra nie kazała mi jeść śniadania.
Po 50 min podjechałyśmy pod restaurację po drugiej stronie miasta.
- Twój Jonas już tam siedzi. Mało ci palce nie odpadną od pisania z nim. Będzie coś z tego?
- Wyjdzie w praniu.
Na stoliku leżały dwa bukiety. Jeden z nich zasłaniał drugiego chłopaka. Gdy nas zauważyli, wstali i moim oczom ukazał się...

Opowiadanie nie będzie sielankowe, ale od czegoś muszę zacząc. Na pewno po paru rozdziałach sytuacja będzie inna niż do tej pory gdziekolwiek czytałam.
Wszelkie uwagi na temat bloga mile widziane;)

czwartek, 22 sierpnia 2013

Rozdział 4

Szał zakupów. Największa galeria była cała nasza.
- Ja w lewo, ty w prawo i za 30 min. pod przymierzalnią.-zaproponowała Magda.
- Ok!
Biegałam po sklepie z pełnymi naręczami imprezowych ciuchów. Gdy dotarłam pod przymierzalnie, siostra już na mnie czekała.
- Ryly? - spojrzałam na zebrane przez nią sukienki.
- Oj mierz.
Chodziło mi oczywiście o fakt, że większość sukienek wybrałyśmy identycznych. Po długich poszukiwaniach zanalazłyśmy...po 6 idealnych sukienek.  Buty, torebki, kosmetyki...musiałyśmy 3 razy chodzić do samochodu, żeby zanieść torby. Na szczęście był okres wyprzedaży, więc rachunki nie wyglądały aż tak strasznie.
Wróciłyśmy do domu na godzinę przed planowanym wyjściem. Ku mojemu zdziwieniu, wybrałyśmy się dość szybko. Wyglądałyśmy świetnie. Ja miałam prosty zestaw: http://www.polyvore.com/noname/set?id=94610511 , a Magda jak zawsze w podobnym stylu http://www.polyvore.com/cgi/set?id=94613027&.locale=pl#cs
Tym razem uznałyśmy, że wujek będzie naszym szoferem, bo żadna z nas nie miała zamiaru rezygnować z picia.

Weszłyśmy do klubu, szukając wzrokiem chłopaków. Siadłyśmy przy barze, cały czas obserwując wejście. Po 20 minutach zamówiłyśmy po drinku i zawiedzione brakiem piłkarzy, udałyśmy się na dancefloor. Wiwijałyśmy drugą piosenkę, gdy skierowałam swe kroki w stronę baru. Wypiłam szybko kolejnego drinka. Po chwili zaszumiało mi w głowie. Były mocne, ale nie na tyle.  Poszłam do Magdy. Właśnie puścili moją ulubioną piosenkę. Byłam w swoim żywiole. Nagle ktoś zasłonił mi oczy. Odwróciłam się i zobaczyłam Marco.
- Jednak jesteście?-spytałam.
- Byliśmy od początku, ale w sali VIP na górze. Wyglądaliśmy was.
- My was też. Ale w końcu się spotkaliśmy.
Wyciągnęłam szyję i dostrzegłam, że siostra też znalazła sobie partnera. Jonas. Wydawał mi się bardzo miły.
- Co tu robisz?-spytał blondyn.
- Odpoczywam.  I przeżywam przygodę życia.
- Jeszcze jeden taniec? - zaproponował.
- Skoro prosisz - puściłam mu oczko.
Po paru tańcach podeszliśmy do baru. Czułam, że poprzednie drinki już wytańczyłam. Bez zastanowienia wypiliśmy kolejy napój wyskokowy.
- Na chwilę cię opuszczę. - powiedział Marco wstając z krzesła.
Minęła minuta i barman postawił przede mną napój.
- To od tamtego pana. - wskazał za młodego chłopaka siedzącego po drugiej stronie baru.
Uśmiechnęłam się do niego z miną 'nic z tego' i odwróciłam plecami.
- Jestem.
Rozmawialiśmy chwileczkę z Marco, a ja bezwiednie popijałam drinka.
- Idzie Papas. Jak tam u VIP-ów? - spytał blondyn.
- A bardzo dobrze. Impreza się kręci. Chciałem zobaczyć się z koleżanką. Reszta również. 
- To idziemy na górę.
- A więc niech tak się stanie.
Weszliśmy po schodach. Poznałam wszystkie obecne WAGs. Wszyscy wydawali się jedną, wielką rodziną. Bardzo polubiłam Jennę i Lisę, a z Riri i Anią znalazłam wspólny temat - treningi. Jednak nie minęło dużo czasu, jak zaczęło mi się kręcić w głowie. Skierowałam swoje kroki w stonę wyjścia.

* U Magdy *
Tańczyłam w najlepsze z Jonasem, gdy zauważyłam jak z klubu wychodzi Aneta. Siostra szybko się zaklimatyzowała. Już pewnie kogoś. Nic nie myśląc dałam się porwać w tańcu i już po chwili całkiem o tym zapomniałam. Z Jonasem dogadywałam się dobrze. Opowiedział mi parę rzeczy o sobie. Następnie padła kolej na mnie.
- A więc, co robisz tu w Dortmundzie?
- Mieszkam tu już od paru lat. Właśnie kończę szkołę.
- Wow. A jakie masz plany na przyszłość?
- Hm. Planuję karierę. Studia, praca,...
- Człowiek biznesu?
- Raczej tak. - mówiąc to uśmiechnęłam się szeroko. Planowałam piękną przyszłość. Rozmawialiśmy dalej śmiejąc się i żartując. Gdy opadłam z sił, wróciliśmy na górę, gdzie siedzieli nowi znajomi.

środa, 21 sierpnia 2013

Rozdział 3

Ti-dit ti-dit ti-dit ti-dit Nieprzytomna, próbowałam odnaleść ręką tę irytującą rzecz, oznajmiającą mi, że czas wstawać. Nacisnęłam "Drzemka", przewróciłam się na drugi bok i zasłoniłam dłonią wpadające w oczy rażące promienie słoneczne. Po chwili wstałam, ogarnęłam się i dość szybko dotarłyśmy na miejsce. Czekałam z Magdą w umówionym miejscu. Nie wiecząc czemu, dziewczyna nie miała zachwyconej miny. "No cóż. Z hormonami nie wygrasz" pomyślałam. Zza rogu wyjechał dobrze mi znany samochód. Magda powinna skakać z radości, jednak jej twarz nie zmieniła wyrazu. Po przywitaniu się z kierowcą, udaliśmy się w krótką podróż do centrum treningowego. Z nieba znowu zaczął lać deszcz, więc pobiegłam w stronę wejścia. Nic to nie dało i czułam jak mój tusz rozpływa się po policzkach. Chciałam jak najszybciej znaleść łazienkę, jednak gdy odsłoniłam oczy ujrzałam całą drużynę stojącą razem z Magdą...Mikołaj?! Wszyscy mieli na sobie czerwone spodnie z białymi obszyciami. Szturnięcie wyrwało mnie z drzemki. - Aneta! Wstawaj grzybie! - Może: Cześć kochana siostrzyczko! Jak ci się spało? - Masz 10 min. Zaspałaś kochana, zaspałaś! Wzięłam do ręki telefon. 8.40 Świetnie. Im ważniejsza sytuacja, tym większe prawdopodobieństwo, że nie wstanę na czas. Bateria w komórce wołała o energię, dlatego zostawiłam ją na szafce. Mam już opanowane czesanie włosów, mycie zębów na raz. Jednak w nowym miejscu jest to dużo trudniejsze. Wyszło na to, że na w pół nieogarnięta musiałam pokazać się wszystkim moim bogom footballu. Wybiegłam z domu, ciągnąc siostrę za rękę. Wsiadłam do auta, co wywołało przerażenie w oczach dziewczyny. - Nie wspominałam ci, że zdałam? - Chyba zapomniałaś. A ile osób przy tym zabiłaś? - Osób nie, ale jeśli chodzi o samochody...zostawmy to bez komentarza. Teraz nie gderaj, tylko rób za GPSa. 9.00 na zegarku na desce rozdzielczej. Magda ustawiła się w umówionym miejscu, a ja zaparkowałam samochód. Porysowany, a w końcu rozbity samochód przy samodziejnej nauce jazdy, zaowocował wprawnym okiem. Wcisnęłam mercedesa między dwa inne samochody, z lekkimi trudnościami wysiadłam z wozu i pobiegłam do siostry. Samochód właśnie podjeżdzał. - Hej Sokratis. - uśmiechnęłam się do kierowcy. - Hej. Mów do mnie Papa. Oczywiście jeśli chcesz. - Ok. A to moja siostra Magda. - Hej. Widzę, że przygotowana. - powiedział piłkarz, lustrując dziewczynę od stóp do głowy. Nie dziwię się. Ubrała żółto-czarne buty, czarne spodenki, żółty trykot "Piszczek" i Dortmundzkiego full-capa z nr10. Ja zarzuciłam czarne tramki, dżinsowe postrzępione spodenki i czarna koszulką Dortmunder Mädchen. Z torebką-workiem w ręce zasiadłam na przednim siedzeniu obok kierowcy. Czułam się jak dziecko na gwizdkę. Zaraz miałam poznać całą Borussię. Pod bramą czatowali kibice, czekający na swoich idoli. Sokratis nie chcąc wzbudzić sensacji wysadził nas przy zakręcie, poza widokiem czekających. - Powiem ochroniarzowi, że jesteście ze mną. Jak wjadę, to podejdźcie pod bramę. Zrobiliśmy tak, jak kazał i po chwili byłyśmy za ogrodzeniem. Udałyśmy się w stronę budynku. Dziewczyna zaprowadziła nas do pokoju w szerokim widokiem na boisko. - Woda, soki są do waszej dyspozycji. Łazienka jest na końcu korytarza. Po treningu i rozdawaniu autografów, zejdźcie na dół do głównego holu. Byłyśmy zachwycone. Zamiast prażyć się na słońcu, w tłumie, siedziałyśmy w wygodnych fotelach popijając schłodzony sok. Ekscytacja sięgnęła zenitu, gdy drzwi od szatni chłopaków uchyliły się... Zerknęłam na siostrę. Wyglądała normalnie, ale widziałam że dużo ją to kosztuje. - Aneto, Magdo chłopaków Wam nie trzeba przedstawiać. To jest Aneta, o której Wam mówiłem, a to Magda. Wyjęłyśmy nasze gadżety do podpisania. Witałyśmy się z chłopakami i robiliśmy sobie zdjęcia. - Chcemy dzisiaj wybrać się na wieczór zapoznawczy. Dyskoteka, te sprawy. Część z nas bierze partnerki, więc moźe chcecie wpaść? - Sebastian jako kapitan, miał się nas spytać. - Ale będziecie w swoim towrzystwie, nie chcemy się wpraszać. - To umówmy się, że jeśli będziecie przeszkadzać to Wam o tym powiem, dobrze? Spojrzałyśmy na siebie. Czyli kolejnym punktem dnia będzie wycieczka do sklepu z ciuchami!


Mam nadzieję, że wytwór mojej wyobraźni jest warty czytania. Widziałam duże zaskoczenie tym, że chłopakiem z samochodu jest Sokratis, a nie Marco ;)

wtorek, 20 sierpnia 2013

Rozdział 2

W tym rozdziale macie zdjęcia głównej bohaterki i jej kuzynki. Więcej o bohaterkach dowiecie się z opowiadania.


- Skoro nie mówisz po niemiecku, stawiam, że jesteś tu od niedawna. Dzięki chłopakom, znam parę brzydkich słów po niemiecku, więc o ile dobrze słyszałem,  jesteś Polką. Pomyliłem się gdzieś?
- W zasadzie nie.
- Jak ci się tu podoba?
- W sumie jeszcze nie wiem. Jestem to od wczoraj, ale jak narazie same plusy.
Zajechaliśmy pod małą kawiarnię, usiedliśmy w kącie, daleko od ciekawskich spojrzeń.
Rozmawialiśmy w najlepsze, gdy nagle zadzwonił mój telefon. Nie miałam zapisanego numeru, który dzwonił.
- Tak? -spytałam po polsku.
- Gdzie ty jesteś?!-usłyszałam zdenerwowany głos.
Odsunęłam słuchawkę od ucha, nie chcąc ogłuchnąć. Kątem oka zerknęłam na godzinę.
- Przepraszam. Była ulewa i nie chciałam wracać w deszcz do domu. Siedzę teraz w kawiarni. Powiem ci, że całkiem mi tu dobrze.
- No dobra, jak chcesz.
- Podaj mi adres, żebym miała, tak w razie czego.
Powtórzyłam to, co siostra powiedziała mi przez słuchawkę. Chłopak pokiwał głową, dając do zrozumienia, że zapamiętał. 
Odłożyłam telefon na stolik. Zaczęłam wstawać, nie chcąc zatrzymywać chłopaka ze sobą na dłużej. Był dla mnie bardzo miły, ale miał swoje sprawy.
- Ale nie wyglądasz jeszcze na zupełnie rozgrzaną, więc proponuję, żebyśmy zjedli deser.
Rozmowa toczyła się dalej.

Mrok. To chyba najlepsze określenie na ilość światła za oknem. Popołudnie szybko zamieniło się w wieczór. Chumry znikły równie szybko, jak się pojawiły. Powietrze było czyste i lekkie. Jedyna rzecz, która się nie zmianiła, to dwoje ludzi siedzący w rogu pokoju. Prawdę mówiąc, nie śpieszyło mi się. Dawno się tyle nie ośmiałam i w końcu znalazłam idealną osobę do dyskusji na temat piłki. Ktoś kto zna BVB od podszewki. Treningi, diety, umiejętności piłkarzy i taktyka, potem muzyka, koncery, historie z dzieciństwa. Rozumieliśmy się prawie bez słów. Osoba postronna mogłaby uznać, że patrzy na dwoje starych znajomych. W pewnym momencie zaczeło się spełniać moje marzenie.
- Jutro mamy otwarty trening. Jeśli chcesz możesz wpaść. Zabiorę cię do drużyny, poznasz chłopaków.
- Z chęcią. Zabiorę siostrę, oczywiście jeśli mogę.
- O ile nie zacznie piszczeć.
- Tego nie obiecuję- puściłam oczko.
- Hahaha ... ok. To o 9 pod kawiarenką?
- Umówieni! Ale na pewno nikt nie będzie miał nic przeciwko?
- Przecież to otwarty trening.
- Jakby na to nie patrzeć, masz rację. Wracajmy już. Trochę się zasiedzieliśmy.
Spojrzałam na zegarek. 21.20
Gdy wsiedliśmy do samochodu i piłkarz włączył silnik, mruczenie pod maską przyprawiło mnie o gęsią skórkę. Muzyka włączona na full i dwoje ludzi śpiewających na głos to przepis na błyskawiczną podróż. Minęła chwila i już staliśmy pod domem. Żałowałam, że wieczór się skończył, bo naprawdę dobrze się bawiłam.
- Trafiliśmy. -powiedziałam z uśmiechem.
- Ze mną nie zginiesz.
- W to nie wątpię.
Wysiedliśmy z samochodu. Chłopak rozłożył ręce, chcąc przytulić mnie na pożegnanie. Zrobiłam krok do przodu i objęłam go.
- To do jutra.
- Do jutra.
Odwracjąc się zauważyłam ruch firanki w oknie. Obróciłam się jeszcze raz spoglądając na ruszający samochód. Pomachałam ręką, a w odpowiedzi zarugały tylnie światła. Weszłam do domu. Pisk!! Jedyne co słyszałam. W pierwszej chwili nie wiedziałam co się dzieje.
-  Aneta, Sokratis jak? Co? Kiedy? Ale że... Aneta!!
- Jak się uspokoisz to mam dla ciebie niespodziankę.
- Wdech, wydech, wdech, wydech...ok mów.
- Jutro jedziemy na otwarty trening...
- Aha.... i tak mieliśmy tam być.
-...który będziemy oglądać z budynku Borussi.
- Aaaaaaaaa...!
No tak. To by było na tyle jeśli chodzi o spokój, przecież nie mogłam uniknąć zdania relacji ze spotkania z taką osobą.

poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Rozdział 1

Raz, dwa, raz, dwa, raz...
Miarowo ruszałam nogami, dostosowując się do rytmu piosenki lecącej w moich słuchawkach. Biegnąc starałam się zapamiętać drogę, którą przemierzałam. Nie chciałam się zgubić, żeby nie robić zbędnego kłopotu. Byłam tu pierwszy dzień, więc nawet nazwa ulicy, na której mieszkam była mi obca. Kątem oka zauważyłam piękny, czarny samochód, który jakby zjowolnił, jednak nie poświęcałam temu więcej uwagi, nie chcąc zgubić rytmu biegu.
2godziny później
Wsiąkłam, można tak powiedzieć. Zawsze czas leciał mi szybciej, gdy ćwiczyłam. Niedaleko przed sobą zobaczyłam dość spore zbiegowisko stojące przed boiskiem, jednak automatycznie zawróciłam. Od razu poczułam krople deszczu lądujące na moim czole. Przyśpieszyłam, jednak zmęczenie zmusiło mnie do powrotu do domu idąc. Niewinny deszczyk zamienił się w ulewę. Zwykły deszczyk mi nie przeszkadza, ale teraz nie widziałam nic co było więcej niż 10 metrów przede mną. Zarzucając kaptur na głowę, zobaczyłam czarny, sportowy samochód, ten sam co wcześniej, jednak teraz miał opuszczoną szybę, a kierowca wychylał się ze swojego siedzenia, mówiąc coś do mnie.
- Ta kuwa, sprechaj po niemiecku, a zrozumiem.-mruknęłam do siebie.- I don't speek Germany. We can talk in English. (Rozmowy po angielsku, pisane po polsku dla wygody)
- Oczywiście. Podwieść czy przeszkadzam?
Z reguły nie wsiadam z nieznajomymi do samochodu, jednak ta sytuacja była wyjątkowa.
- Dobrze. - usiadłam na miękkiej skórze.- Tylko nie pamiętam adresu, wię...
Nie możliwe pomyślałam, jednak nie dałam nic po sobie poznać - więc muszę się skontaktować z siostrą, ale mam tylko jej messengera.
- To poczekam.
- Nie ma jej dostępnej... miała na zakupy jechać. Jak mogłam zapomnieć. Ja wysiądę i pójdę na piechotkę. I tak jestem cała mokra. - powiedziałam uśmiechając się.
- W taki deszcz można się zgubić i będę miał cię na sumieniu. A żebyś się nie przeziębiła zapraszam cię na kawę...
- Aneta
- Miło mi poznać
Gdy podałam mu rękę chłopak z uśmiechem stwierdził:
- Widzę, że ja nie muszę się przedstawiać.
W pierwszej chwili nie wiedziałam o co chodzi. Dopiero, gdy piłkarz wskazał na mój tatuaż, odpowiedziałam mu uśmiechem. Echte liebie głosił napis na moim obojczyku.
- Nur der BVB
Pojechaliśmy na kawę, a z nieba niezmiennie leciał deszcz.






Owoc mojej nudy. Nie wiem ile będzie rozdziałów i czy dokończę bloga, ale póki co jest.