Siedząc na kanapie, czytałam kolejny raz list.
- Napij się. - Magda przyniosła mi kubek z melisą. - Nie przejmuj się.
- Ale skąd on się dowiedział?
- Napewno mieli jakiś wspólnych znajomych.
Odłożyłam list na stolik, a głowę oparłam na ramieniu dziewczyny. Zdążyłam zamknąc oczy, gdy usłyszałyśmy dzwonek do drzwi.
- To pewnie Jonas. Otworzę.
Po chwili usłyszałam ciszą rozmowę toczącą się w przedpokoju, i wolne kroki.
Poczułam, że nie jestem sama.
- Żyję... i nic mi nie jest. - powiedziałam wstając. Magda z Jonasem stali w przejściu. - Naprawdę. Jedźmy na trening.
- Możesz zostać. Zemdlałaś, odpocznij!
- Wypadek przy pracy, jedźmy. - podeszłam do schodów- Oli! Jedziemy!
- Nie myśl o wezwaniu. Nie odbiorą ci go. - Magda położyła mi rękę na ramieniu.
- Co? - spytał zdezorientowany Jonas.
Przysłuchałam się odgłosom kroków, nie chcąc mieszać Oliviera w sprawę.
- Karolina, gdy zaszła w ciążę, jej chłopak i ojciec małego uznał, że zniknie. Nie chciał brać odpowiedzialności za syna. Dzisiaj dostałam list z sądu polskiego. Marek chce uzyskać opiekę nad Olivierem.
- Dopiero teraz sobie o dziecku przypomniał?
- Sądzę, że chodzi mu o dopłaty. Przecież na dziecku mu nie zależy.
Odgłosk kroków przybrał na sile.
- Nie mówmy narazie nic małemu.
Olivier z plecaczkiem w ręku zbiegł po schodach. Widząc wujka spoważniał i powiedział:
- Hej Jonas.
- Witaj Olivierze.
- Jak dojrzale się zrobiło. - nie mogłam ukryć uśmiechu.
- Wiesz, że Oli uratował Anetę? - rzuciła Magda. - Kiedy zemdlała, zadzwonił z jej telefonu do mnie.
- Widzisz jakiego mam super mężczyznę w domu? - przytuliłam dziecko. Spojrzałam na zegarek:
- Lecimy, bo nie zdążymy!
Po treningu do pokoju wszedł Sebastian dyskutując żywo z moim synem. Domyśliłam się, że kapitan już wie o dzisiejszym wypadku, jednak w czasie masażu nie zapytał o tę sytuację. Gdy zbierał się już do wyjścia, złapał mnie za rękę i cicho powiedział:
- Gdybyś czegoś potrzebowała, albo poprostu chciała pogadać to nie krępuj się. I widzimy się jutro. - Sebastian skierował swoje kroki w stronę drzwi.
- Seba... a może dzisiaj?
- I zakończymy wieczór imprezą?
- Nie chce Oliego teraz zostawiać.
- Zestresowana mama na nic mu się nie przyda. O 7 u ciebie będę.
19.00
Mały zawieziony na nocowanie do cioci, więc ubrana w czarne botki, super wąskie rurki i czarną połyskującą bluzkę czekałam na przyjazd znajomego.
Dzwonek.
- Wejdź. Napijesz się czegoś?
- Nie dziękuję.
Siedliśmy w salonie.
- Magda za twoimi plecami opowiedziała mi o wszystkim. Ja trochę podzwoniłem, pogadałem i tak: w najbliższych dniach wpadnie do ciebie pracownik opieki społecznej, sprawdzić jakie warunki ma Olivier. Tu masz numer do najlepszego prawnika w Warszawie. Znajomy sądzi, że skończy się na jednej rozprawie. Nawet jeśli nie to nie musisz być obecna na nich ze względu na miejsce zamieszkania.
- Same pozytywne informacje.
- A powiedz mi co z chłopakami?
- Z chłopakami?
- I od nas..wiesz o kogo chodzi, no i mały.
- Tata?
- Dokładnie.
- Nie chcę na siłę z kimś być, bo to na dobre nie wyjdzie nikomu. A chłopaki? W Marco podoba mi się świerzość, a Sokratis idealny tata, ale trochę za spokojny. Czekam, aż sytuacja się sama rozwinie.
- Rozumiem. Ale dzisiaj będziesz młodą, bawiącą się dziewczyną, a nie mamą. Idziesz na żywioł. I jeszcze jedna informacja.
- Kolejna pozytywna?
- Jedziemy dużą częścią drużyny na tydzień wakacji. Może chcesz się zabrać? A raczej chcecie.
- Co ja bym bez was zrobiła?
Każda impreza z drużyną jest zajebista.
Tańce, woda, kobiety i DJ.
- A teraz przerywamy imprezę by ogłosić konkurs.
Wszyscy spojrzeli w stronę sceny.
- Wybierzemy jedną dziewczynę, która miejmy nadzieję że okaże się drugą Beyonce! Czekamy na zgłoszenia!
Zaczęły się nerwowe szepty. Jedna z grupki wysokich dziewczyn a'la modelek wyszła na środek i podniosła rękę do góry.
- Mamy kandydatkę! Czekam na oklaski.
Cała sała zaczęła bić w ręce.
-No to zaczynamy.
Podeszłam do naszych przyglądając się dziewczynie. Miała za zadanie zaśpiewać piosenkę próbując poderwać bądź zauroczyć chłopaka siedzącego na krześle.
Oglądałam jej nieskoordynowane rychowo ciało aż wyrwało mi się:
- Bisz... zrobiła bym to o niebo lepiej.
- Naprawdę? - spytał Auba.
- Pewnie!
- Zobaczymy. - powiedział, biorąc mnie na ręce i przerzucając przez ramię. Gdy podchodził do sceny, dziewczyna właśnie skończyła swoje popisy.
- Ja mam lepszą zawodniczkę! Chcecie zobaczyć? - krzyczał do mikrofonu, gdy już postawił mnie na scenie i wziął od DJ -a mikrofon.
Gdy ludzie zobaczyli piłkarza,wiwatowali i darli się ile sił w płucach ...
"No to ładnie" pomyślałam
Rozdział pisany na zupełnym spontanie! Mam nadzieję że jest dobrze;) pozdrawiam wszystkich!