muzyka

środa, 18 grudnia 2013

Początek końca

Najpierw praca drugiego trenera piłkarek ręcznym pochłonęła mnie w całości. Mimo to, że miałam dość częsty kontakt z chłopakami, nie powodowało to żadnych spięć, ani nieprzyjemnych sytuacji.  Robiłam to co kochałam, jednocześnie mając pod ręką stadion i mecze co sobotę. Czego mogłam więcej oczekiwać? Olivier rósł, jednak jego kontakt z wujkami nie ulegał zmianie, tak samo jak z ich dziećmi. Gdy skończył się czas kwarantanny moich, a w zasadzie naszych uczuć, dokładnie mówiąc trójkąta, czułam jak ciśnienie spada i możemy rozmawiać ze sobą bez nieprzyjemnego uczucia. Czułam się szczęśliwsza niż kiedykolwiek.
Mogę chyba o sobie powiedzie, że byłam typową feministką i dumną singielką zarazem. W tzw. międzyczasie zdarzali się mężczyźni, który na dłużej zagościli w moim życiu i można powiedzieć, że byli jego częścią. Jednak zawsze wychodziło na to, że mój indywidualizm we wszystkich sferach życia przytłaczał ich na tyle, że odchodzili. Ja jednak nigdy nie rozpaczałam za długo, co dowodzi tylko tego, iż nie czułam wielkiego zawodu po raz kolejny zostając sama. Potem przyszedł przełom w moim życiu! Zostałam pierwszym trenerem piłkarek i chyba spełniałam się w tym.
 - Mamo, choć już do nas. - przerwał moje przemyślenia Oli.
W sumie teraz to jest już Olivier. Głupio mówić do mężczyzny metr dziewięćdziesiąt zdrobnieniem. Tym bardziej, że ja też nie zrobiłam się większa.
Tak mam 50 lat. Półwiecze. Szmat czasu siedzę w Niemczech. Zrobiłam wiele rzeczy dobrych, jednak złe też się pojawiały.
Wstałam zamykając album i odkładając go do pozostałych przejrzanych.
Przeszłam do salonu, gdzie zastałam już resztę gości. Za oknem śnieg. Jakby nie było jest koniec grudnia. Po raz kolejny ten wyjątkowy czas świąt Bożego Narodzenia spędzam w tym samym niezmienionym składzie.
 - Hej Aneta.
 - Witam. - przytuliłam Agatę. - Gdzie Kuba?
 - Z Oliwierem coś w samochodzie patrzą.
Co oni tutaj robią? Proste....

20 lat wcześniej

- Hej mamuś.
- No cześć Oli. Miło że wpadłeś.
- Dawno się nie widzieliśmy.
- Dziwisz się? Przecież mieszkamy aż 3 km od siebie! - powiedziałam sarkastycznie będąc trochę zła, że syn tak rzadko mnie odwiedza.
- Jak ja mam czas to ty masz wyjazdy z zespołem. Co ja poradzę.
- No dobra, dobra. Ale czemu jesteś taki zdenerwowany?
-  Bo nie przyszedłem sam.
 Odwróciłam się w stronę drzwi.
- O cześć kochana. - zobaczyłam nikogo innego, jak córkę Kuby. Nie był to jednak dziwny widok. Od maleńkości mieli ze sobą dobry kontakt.
- Mamo chcemy ci cośpowiedzieć. - Oli złapał swoją wybrankę za rękę. - Jesteśmy razem.
Nie wiem czy byłam zdziwiona, czy nie. Dla mnie już dawno byliśmy rodziną.
Ale po dwóch latach w identycznych okolicznościach, syn zaprezentował mi piękny pierścionek zaręczynowy na ręce swojej narzeczonej.
 Pierwsze wspólne święta były dla mnie nie miłe. Siedząc przy stole Błaszczykowskie byli razem, tak samo jak nowożeńcy, jednak miejsce koło mnie zostało puste. Po raz pierwszy od dawna poczułam do siebie żal, że nie zadbałam o to żeby ktoś to miejsce zajął. Jednak dość szybko doszłam do wniosku, że w gruncie rzeczy, nie jest mi aż tak źle.
Po dwóch latach pojawiła się kolejna wiadomość. Będę babcią. Znowu szok. Starość mnie dopadła. Zaczęłam intensywniej ćwiczyć, gdzieś zaświtała mi myśl o botoksie, jaby to wszystko miało sprawić, że wnuk urodzi się później. Dość szybko (znowu) pogodziłam się z koleją rzeczy i z otwartymi rękoma przywitałam nowego członka rodziny.

Teraz
Z uśmiechem na twarzy wspominam czasy, gdy byłam masażystką w Borussi.
Pewnie jesteście ciekawi, jak potoczyły się dalsze losy moich byłych amantów.
Więc Marco nie rościł sobie zbyt długo praw do mojego uczucia. Sądzę, że czas większej rozłąki
ostudził jego zapędy. Jednak nie uważam, że dowodzi to, iż jego uczucia były nikłe. Poprostu sądzę, że potrzebował mieć osobę dość blisko i fizycznie i mentalnie. Gdy nasze drogi rozeszły się ze względów zawodowych oddaliliśmy się od siebie, ale kontakt się nie urwał.
Teraz pewnie siedzi ze swoją długoletnią dziewczyną i znajomymi na plaży w Maroco.
Sokratis to trochę inna bajka. W sumie myślałam, że coś z tego będzie. Ale znowu na drodze stanęła praca. Wyjazdy jednej i drugiej strony nie sprzyjają rozwojowi związku więc za porozumieniem stron, zgodnie uznaliśmy, że nie tędy droga.
Cóż więcej mogę wam powiedzieć.
Ja Aneta, która przeżyła 50 lat, stwierdzam, że jestem spełnionia. Mam przecudownego syna, synową i wnuczka (a jak się po wigilii dowiem, i wnuczkę w drodze), zdobyłam mistrzostwo kraju z drużyną Borussi, ale tej w ręczną, po czym zostałam selekcjonerką polskiej kadry i mimo, że bez spektakularnych sukcesów na koncie wszyscy byli zadowoleni ze współpracy.

Siedzę wpatrując się w choinkę i dochodzę do wniosku, że jestem szczęśliwa. Tylko to dziwne uczucie pustki ...//\\

Zakończenie w wersji autorskiej. Mojej, prywatnej, własnej. Pojawią się w okresie przedsylwestrowym inne, jednak pod tym podpisuję się obiema rękami.


Liczę na wasze komentarze, bo bardzo trudno jest mi znaleźć czas na pisanie (teraz jest 1.19 w nocy) a są one dla mnie pewnego rodzaju zapłatą za podkrążone oczy rano. Dlatego liczę na Was! Nie zawiedźcie mnie!

Pozdrawiam gorąco!

6 komentarzy:

  1. Jeeeju, piękne! <3 Chyba najbardziej spodobał mi się ten rozdział, taki.. inny ;) Miło się czytało i wgl :D

    Pzdr :3
    + a! Zapraszam na mój nowy blog; moje-marzenie-na-emirates-stadium.blogspot.com [liczę na Twoją opinię,thx:*]

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękne !!!
    Aż się wzruszyłam ;-)
    Nic dodać nic ująć :-*
    Pozdrawiam serdecznie :-)
    Ps. Pewnie oglądasz ręczna w pięknym wykonaniu naszych Biało-Czerwonych ? <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oglądam choć zakończenie było planowane od dawna i jestem zaskoczona i zadowolona że moj zamysł pokrył się z tak wyjątkowymi wydarzeniami:) a dziewczynom należą się brawa za serce na boisku<3

      Usuń
  3. No ten rozdział inny niż wszystkie ale jestem zawiedziona zla itp. Ze nie byłaś z Marco ze nic z nim nie bylo ucichlo ; ( i tak mu smutno teraz ; (

    OdpowiedzUsuń
  4. Pięknie to ujęłaś, ale nie na taki koniec liczyłam :( W prawdzie jest cudowny ale nie tak miało się potoczyć :(( Aneta miała być z Marco, założe się że każdy czekał na takie zakończenie. :(( Proszę, zrób to dla mnie i napisz inną wersję tego zakończenia zbliżoną do moich 'wymysłów' :)) <3 KOCHAM! CAŁUSKI! /Marta.

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam za sobą dwa ciężkie tygodnie, w końcu wchodzę na bloggera i widzę, że kończysz? Niemożliwe... ;o
    Cóż oczywiście to zakończenie jest cudowne aczkolwiek zaskakujące. Również spodziewałam się, że Aneta z którymś z piłkarzy będzie, ale być może będzie tak w tej innej wersji ;) Dlatego niecierpliwie będę czekać.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń