muzyka

sobota, 16 listopada 2013

Rozdział 27


Staliśmy, patrząc na urzekający widok. Nie myślałam o niczym. Pęd życia i Oliwier sprawiły, że musiałam zająć się sprawami poważnymi . Jednak trochę tęskniłam za typową młodością. Imprezy, znajomi. Lubiłam być w centrum życia towarzyskiego. Po jakimś czasie poczułam narastający ból w stopie.
- Wracajmy. - powiedziałam, bo byłam pewna, że długo nie ustoję.
- Dobrze. - wziął mnie pod rękę i weszliśmy do salonu.
Reszta dalej balowała ciesząc się z niesamowicie ważnej wygranej. W jednej chwili poczułam niepokój. Nie wiedziałam skąd i dlaczego. Po prostu. Zmęczona udałam się do pokoju zostawiając szczęśliwych graczy.
Zsamego rana pobudka i do domu. Cieszyłam się, że nie musimy tu zostawać dłużej. Nie lubiłam spać w nie swoim łóżku. Gdy tylko wylądowaliśmy, zabrałam swoje torby, zapakowałam je do samochodu i pojechałam po syna. Nie zatrzymywałam się u Magdy długo, bo w planach miała spotkanie z Jonasem.
- Hej kochanie.
- Mama! Jesteś!
- Stęskniłam się za tobą niesamowicie!
- Wygrałaś mecz!
- No może nie ja, ale mamy te trzy punkty. Dziękuję ci misiu za opiekę. - odwróciłam się do Magdy.
- Nie no spoko. Kiedyś się odwdzięczysz.
Posadziłam małego w foteliku. Włączyłam muzykę i pojechaliśmy. Słońce świeciło, humor dopisywał. Podjechaliśmy pod drzwi. Otworzyłam drzwi i wrzuciłam wszystkie rzeczy za próg, starając nie zabić się o biegającego Oliviera. "Na dworze zimno jak w psiarni, a jemu chce się biegać" Podziwiałam małe dzieci. Tyle niespożytej siły. Przyuważyłam że w skrzynce są listy. Wyjęłam je i idąc do kuchni przeglądałam. Marzyłam o dobrej, mocnej kawie. Chwila. Wróciłam do koperty, która wylądowała na samym dole pliku. "sąd"
- Oli!
- Tak mamo?
- Włącz sobie bajki. Mama ma ważnąrzecz teraz do zrobienia.
- Ok.
Po krótce. Nie było mnie w domu przez 2 dni, mieli zrobić "nalot", sprawdzić jak się Olivierowi u mnie żyje. Uznali, że uciekłam więc mam natychmiast zjawić się na policji. Z małym.
Tak nie będzie. Nie chciałam wplątywać w to Oliego. Potrzebowałam dwóch osób. Do opieki nad Olivierem i kogoś żeby ze mną pojechał.  Na Magdę nie mogłam liczyć, bo wiedziałam, że Jonas zabiera ją gdzieś poza miasto i pewnie zadbało to żeby im nikt nie przeszkadzał.
Zerknęłam na mój telefon leżący na stoliku. Stukałam rytmicznie w biały, granitowy blat, starając się wybrać najlepsze rozwiązanie.
- Dobra. - powiedziałam sama do siebie - Hej Sebastian. Jest sprawa...
Kapitan był wspaniałym człowiekiem. Wiedział, że dla mnie jest to coś niesamowicie ważnego i bez zawahania zgodził się ze mną pojechać. Ale teraz została kwestia niańki.
- Oli. Którego wujka chcesz zobaczyć?
- Wujek Sokratis!
- No dobra.
Zadzwoniłam do Papy. Powiedział, że da radę i już po 15 minutach stał u mnie u drzwi.
- Aneta co się stało?\
- Nie wiem. Zobaczymy co będą chcieli. - moje ręce już od dobrych parunastu chwil były poza kontrolą.
Sokratis złapał mnie delikatnie, spojrzał w oczy i spokojnym głosem powiedział:
- Nerwy ci nie pomogą. Musisz być opanowana i pewna siebie. Zmieć ich tam charyzmą.
- Nie dam rady.
- Choć. - zaprowadził mnie do salonu, gdzie na środku, na wielkiej poduszce siedział Olivier. - Spójrz. Musisz być silna. Dla niego.
Przytulił mnie mocno, odsunął od siebie, złapał za ręce i powiedział:
- Wdech!
Tak też zrobiłam.
- Wydech. Wdech! I lecisz! - zrobiłam parę kroków w stronę drzwi. -Oliverze! Koniec bajek idziemy się bawić!

Miałam same złe przeczucia. I widać, sprawdziły się. Nie wiem kto jest ojciem Oliego, ale albo miał ogromne wpływy, albo to ja nie byłam lubiana przez urzędników.
- Jesteśmy zmuszeni zabrać dziecko do rodziny zastępczej. Tam poczeka na rozwiązanie tej sprawy. - z twarzą wypraną z uczuć oznajmił mi i Sebastianowi człowiek siedzący za potężnym biurkiem.
Całą swoją siłę musiał włożyć Kehl w utrzymanie mnie na miejscu.

-Oli. Teraz pojedziesz do naszej dalekiej rodziny, bo mama musi załatwić parę poważnych spraw. Przyjadę po ciebie gdy tylko będę mogła.- tłumaczyłam małemu ze łzami w oczach, czując wsparcie jakim obdarzali mnie piłkarze stojący za moimi plecami. Gdy urzędnik wyprowadzał syna z domu dałam radę tylko szepnąć- Obiecuję kochanie...




 Bardzo możliwe, że będę musiała zawiesić na jakiś czas stronę. Brak mi pomysłów, czasu, chęci, a w szczególności czasu. Chciałabym wam zdradzić koniec opowiadania, albo napisać parę wersji i każdy według uznania wybrałby sobie tę, która według niego najbardziej pasuje do całości. I tu kieruję pytanie do Was. Chcecie jedno zakończenie, czy pare wersji?

7 komentarzy:

  1. również proszę o parę wersji :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wez noo nie nie wkurzaja mnie :d masz pisać nie rob nam tego nam fanom piszesz świetnie rozdziały dodawaj kiedy będziesz miała czas ... chcesz zakończyć ten blog jednym krótkim rozdzialem no chyba nie ;) Proszę kontynuuluj ten blog jest zbyt pieknny żeby go zakończyć !!!!
    Pozdrawiam i pomyśl nad tym co tu napisałam :)
    I masz mi go nie kończyć

    OdpowiedzUsuń
  3. Szkoda ,że chcesz zakończyć tego bloga. Naprawdę jest świetny! Ale jak musisz to też wolałabym kilka wersji ; )

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej!
    Nadrobiłam wszystkie rozdziały, muszę powiedzieć, że bardzo mi się opowiadanie podoba i mam nadzieje, że jednak bloga nie zawiesisz. Musiałam dzisiaj także przeczytać wszystko, bo jeśli bym tego nie zrobiła to nie wiem kiedy bym miała czas, bo teraz w szkole pilnują, byśmy mieli co w domu robić ._.. Ale dość o moich problemach.
    Jeśli chodzi o mnie, to wolę parę wersji jak zapewne większość c: . A więc czekam na kolejny rozdział i dużo weny życzę! ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział! <33 I szkoda, że chcesz zakończyć tego bloga ;/ No nic czekam na nexty! ^^

    + http://gemsetmeczjanowicz9.blog.pl/23-rozdzial/ - ZAPRASZAM :D
    Pzdr :3

    OdpowiedzUsuń
  6. PS. sorry za spam, ale ... http://gemsetmeczjanowicz9.blog.pl/24-rozdzial/ - zapraszam na nowy rozdział! <3
    Pzdr :3

    OdpowiedzUsuń